Czyn uczuć.


Autor: boguslaw1994
01 maja 2014, 00:25

Rozdział 2.

 

Nazywała się Martyna. Pochodziła z biednego domu, gdzie zawsze jej czegoś brakowało.

Jedynie w czym dostrzegała wsparcie w dzieciństwie to jej mały kotek. Raz była rozchorowana i miała gorączkę, to tylko on przy niej był. Rodzice pili do upadłego gdy tylko dorwali pieniądze. W domu brakowało jedzenia, ciepłej wody i ogrzewania.

Pewnego chłodnego, zimowego dnia, gdy Martyna ogrzewała się przy zapalonej świeczce w swoim pokoju, mając na kolanach swojego białego kotka na kolanach, przyszedł do pokoju pijany ojciec. Czasem gdy skończyły mu się pieniądze, lubił się znęcać i zmuszać swoją córkę do kradnięcia i żebrania gotówki, tak było i wtedy. Chwycił ją za włosy i zaczął wyzywać od najgorszych. Krzyczał głośno, bił paskiem od spodni po plecach i po twarzy aż w końcu dostrzegł schowanego pod łóżkiem niewinnego kotka. Był skryty nieco pod prześcieradłem, które ocierało o ziemie. Miauczał zachrypnięcie tak, że to nie przypominało zwykłego miauczenia a jęki, które brzmiały jak jęki rozpaczy. Bez chwili zawahania, jej ojciec chwycił kota za grzbiet i z całej siły rzucił o ścianę, po czym podszedł do niego i zaczął kopać go z całych sił, aż kotek przestał dawać oznaki życia i będąc cały zalany krwią, umarł. W jej oczach było widać nienawiść, smutek, pogardę, gniew i zemstę. Miała wtedy 9 lat i już wtedy poznała świat z tej strony, przed którą ostrzegają swoje dzieci rodzice z normalnych, nie patologicznych domów. Poczuła uczucie bezsilności, bo co miała wtedy zrobić? Nie obarczała siebie winą za te zajście, a Boga, w którego od tamtego czasu przestała wierzyć.

Przestała wierzyć w cokolwiek, nie wierzyła w to że będzie dobrze. Zmieniło się to nieco jak wyprowadziła się od ojca i matki do babci, która mieszkała około 200km dalej od domu swoich rodziców. Miała wtedy 12 lat, czyli 3 lata musiała żyć i przeżywać to wszystko od zajścia z jej kotkiem. Zaczęła żyć normalnie, nowa szkoła i miasto, chociaż momentami nie potrafiła się odnaleźć w takiej rzeczywistości. Przez to wszystko przestała być ufna co do ludzi, a w szkole zaczęły krążyć, że jest ona tajemniczą, dziwną i skrytą osobą.

Gdy miała 16 lat, poznała pewnego chłopaka. Stało się to dość przypadkiem, gdy szła zapłacić za wycieczkę szkolną. W drodze do klasy, zgubiła pieniądze. Chłopak szedł za nią kilka metrów i zobaczył, że coś wypadło jej z kieszeni z kurtki. Szybki podszedł, podniósł i dotknął za ramie. Ona zdziwiona, odwróciła się i zobaczyła pewnego chłopaka który popatrzył się na nią z uśmiechem i dał pieniądze mówiąc, żeby uważała następnym razem. Był to jeden z nielicznych momentów które przysporzyły jej szczery uśmiech i zaufanie do drugiego człowieka.

Miał na imię Patryk. Poznali siebie bardziej, pisali smsy, rozmawiali w szkole i spotykali się po lekcjach. Przed nikim innym jak przed nim się tak nie otwierała. Czuła do niego coś więcej niż przyjaźń.

Pewnego razu, umówiła się z nim niedaleko rynku. Siedziała na ławce i czekała na niego. Po 20 minutach czekania, Martyna zaczęła się niecierpliwić, aż tu naglę zadzwonił do niej nieznajomy numer. W słuchawce usłyszała jakąś kobietę, która mówiła, że jest matką Patryka. Powiedziała, że miał wypadek. Gdy przechodził przez pasy, uderzyło w niego auto z prędkością 90 kilometrów na godzinę. Zmarł zanim pogotowie zdążyło przyjechać. Martyna pojechała do jego domu i wszystko okazało się prawdą. Wybiegła z płaczem i była do końca przekonana, że nie warto się przywiązywać do czegokolwiek, ponieważ czas i przypadek zabierze Ci to w jeden moment.

Otrząsnęła się po tym wszystkim dosyć szybko, ale nie znosiła widoków gdy dostrzegała szczęście, które jej nie dotyczyło.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz