Czyn uczuć.
01 maja 2014, 00:25
Rozdział 2.
Nazywała się Martyna. Pochodziła z biednego domu, gdzie zawsze jej czegoś brakowało.
Jedynie w czym dostrzegała wsparcie w dzieciństwie to jej mały kotek. Raz była rozchorowana i miała gorączkę, to tylko on przy niej był. Rodzice pili do upadłego gdy tylko dorwali pieniądze. W domu brakowało jedzenia, ciepłej wody i ogrzewania.
Pewnego chłodnego, zimowego dnia, gdy Martyna ogrzewała się przy zapalonej świeczce w swoim pokoju, mając na kolanach swojego białego kotka na kolanach, przyszedł do pokoju pijany ojciec. Czasem gdy skończyły mu się pieniądze, lubił się znęcać i zmuszać swoją córkę do kradnięcia i żebrania gotówki, tak było i wtedy. Chwycił ją za włosy i zaczął wyzywać od najgorszych. Krzyczał głośno, bił paskiem od spodni po plecach i po twarzy aż w końcu dostrzegł schowanego pod łóżkiem niewinnego kotka. Był skryty nieco pod prześcieradłem, które ocierało o ziemie. Miauczał zachrypnięcie tak, że to nie przypominało zwykłego miauczenia a jęki, które brzmiały jak jęki rozpaczy. Bez chwili zawahania, jej ojciec chwycił kota za grzbiet i z całej siły rzucił o ścianę, po czym podszedł do niego i zaczął kopać go z całych sił, aż kotek przestał dawać oznaki życia i będąc cały zalany krwią, umarł. W jej oczach było widać nienawiść, smutek, pogardę, gniew i zemstę. Miała wtedy 9 lat i już wtedy poznała świat z tej strony, przed którą ostrzegają swoje dzieci rodzice z normalnych, nie patologicznych domów. Poczuła uczucie bezsilności, bo co miała wtedy zrobić? Nie obarczała siebie winą za te zajście, a Boga, w którego od tamtego czasu przestała wierzyć.
Przestała wierzyć w cokolwiek, nie wierzyła w to że będzie dobrze. Zmieniło się to nieco jak wyprowadziła się od ojca i matki do babci, która mieszkała około 200km dalej od domu swoich rodziców. Miała wtedy 12 lat, czyli 3 lata musiała żyć i przeżywać to wszystko od zajścia z jej kotkiem. Zaczęła żyć normalnie, nowa szkoła i miasto, chociaż momentami nie potrafiła się odnaleźć w takiej rzeczywistości. Przez to wszystko przestała być ufna co do ludzi, a w szkole zaczęły krążyć, że jest ona tajemniczą, dziwną i skrytą osobą.
Gdy miała 16 lat, poznała pewnego chłopaka. Stało się to dość przypadkiem, gdy szła zapłacić za wycieczkę szkolną. W drodze do klasy, zgubiła pieniądze. Chłopak szedł za nią kilka metrów i zobaczył, że coś wypadło jej z kieszeni z kurtki. Szybki podszedł, podniósł i dotknął za ramie. Ona zdziwiona, odwróciła się i zobaczyła pewnego chłopaka który popatrzył się na nią z uśmiechem i dał pieniądze mówiąc, żeby uważała następnym razem. Był to jeden z nielicznych momentów które przysporzyły jej szczery uśmiech i zaufanie do drugiego człowieka.
Miał na imię Patryk. Poznali siebie bardziej, pisali smsy, rozmawiali w szkole i spotykali się po lekcjach. Przed nikim innym jak przed nim się tak nie otwierała. Czuła do niego coś więcej niż przyjaźń.
Pewnego razu, umówiła się z nim niedaleko rynku. Siedziała na ławce i czekała na niego. Po 20 minutach czekania, Martyna zaczęła się niecierpliwić, aż tu naglę zadzwonił do niej nieznajomy numer. W słuchawce usłyszała jakąś kobietę, która mówiła, że jest matką Patryka. Powiedziała, że miał wypadek. Gdy przechodził przez pasy, uderzyło w niego auto z prędkością 90 kilometrów na godzinę. Zmarł zanim pogotowie zdążyło przyjechać. Martyna pojechała do jego domu i wszystko okazało się prawdą. Wybiegła z płaczem i była do końca przekonana, że nie warto się przywiązywać do czegokolwiek, ponieważ czas i przypadek zabierze Ci to w jeden moment.
Otrząsnęła się po tym wszystkim dosyć szybko, ale nie znosiła widoków gdy dostrzegała szczęście, które jej nie dotyczyło.
Dodaj komentarz